Lazy och Tsarevna

Lazy och Tsarevna

Przed wiekami, przed dawnymi panował w pewnym kraju car. Jednego razu zwołał do siebie astrologów i mędrców i zadał im pytanie:

– Powiedzcie, od kogo zależy pomyślność w rodzinie – od mężczyzny czy kobiety?

Nikt nie ośmielił się odpowiedzieć, wtedy car rozkazał:

– Precz z moich oczu. Daję wam czterdzieści dni. Jeśli i w tym czasie nie dowiecie się, nie oczekujcie ode mnie niczego dobrego.

Przez trzydzieści dziewięć dni szukali astrolodzy odpowiedzi na carskie pytanie, lecz bezskutecznie. A czterdziestego snują się po pałacu płacząc, okrutnie zatroskani, że niczego nie wymyślili. Spotkała ich młodsza córka cara.

– Czemu tak płaczecie i biadolicie? – zapytała uczonych.

Ci z ogromną żałością opowiedzieli jej o swojej biedzie.

– Czyż płacze się z powodu takiego głupstwa? – zdziwiła się carewna. – Odpowiedź jest bardzo prosta.

Mędrcy wielce się ucieszyli, gdy usłyszeli te słowa, i przestali płakać.

Nazajutrz przywołał ich car do siebie, przyszła też carewna.

– Więc co mi powiecie? – zapytał car.

Zamiast mędrców odezwała się carewna:

– Pomyślność i szczęście rodziny zależą od kobiety.

– A skąd ci to wiadome? – gniewnie zakrzyczał car.

– Wiem! – dumnie podniosła głowę córka.

– Nie, ty nic nie wiesz. Udowodnię ci to! – i car klasnął w dłonie. Przybiegła straż. Car przykazał:

– Idźcie i przyprowadźcie do mnie najbardziej rozleniwionego lenia w całym moim carstwie.

Rozbiegli się słudzy po całym carstwie szukać lenia. I natknęli się na rumowisko, w którym żył leń tak leniwy, że z boku na bok nie chciało mu się nawet przewrócić. Ludzie zapomnieli, jak miał na imię, po prostu Leniem go zwali.

Przywiedli słudzy carscy Lenia do pałacu, a car rzecze do córki:

– Oto twój mąż. Idź i zamieszkaj z nim w jego kurniku. W dniu, w którym skończy się chleb i zaczniecie umierać z głodu, zrozumiesz, od kogo zależy pomyślność w rodzinie.

Córka okazała posłuszeństwo i zamieszkała w rumowisku Lenia. Wkrótce przekonała się, że mąż był bardziej leniwy, niż o nim mówiono. Ale nie traciła czasu na próżno. Zauważyła, że Leń najbardziej lubi jabłka. Pożyczyła od sąsiadów dziesięć. Jedno jabłko położyła przy ustach Lenia, drugie obok jego ręki, pozostałe ustawiła szeregiem. A sama ukryła się i zaczęła obserwować. Dużo czasu upłynęło, a może i mało, gdy Leń otworzył leniwie jedno oko. Zauważył jabłko. Zjadł je. Patrzy, a tu drugie, przy samej ręce. Wziął je leniwie i też zjadł. Po trzecie musiał się wyciągnąć, a po czwarte trzeba już było podpełznąć…

Następnego dnia carewna znów wyprosiła u sąsiadów dziesięć jabłek i ułożyła je, zwiększając jednak odległość między nimi. A ostatnie, dziesiąte, trzymała w dłoni. Leń musiał wstać, by zjeść to jabłko. Trzeciego dnia było tak samo, ale gdy Leń podniósł się leniwie, by zjeść dziesiąte jabłko, carewna zaczęła umykać. Mąż, który zasmakował w jabłkach, puścił się pędem za nią. I w ten sposób wyuczyła carewna swego męża Lenia najpierw pełzać, potem chodzić, a na koniec robić co nieco w obejściu.

Pewnego razu przybyła do ich wioski karawana. Droga jej wiodła przez bezludną pustynię, w której była tylko jedna studnia, ale i ta była zaklęta. Jeśli spuszczono bukłak – wyciągano jedynie sznurek, jeśli spuszczono z bukłakiem człowieka, to bukłak był cały, ale człowiek ginął.

Dowiedział się wędrowiec o Leniu i pomyślał sobie:

„Jeżeli Leń zginie, to nikt nie będzie go żałował”. Przyszedł do niego i pyta:

– Nie zechciałbyś wynająć się u mnie za poganiacza wielbłądów?

Carewna, która nic nie wiedziała o zaklętej studni, zdecydowała za męża:

– On się zgadza.

Wyruszyła karawana w drogę i dotarła do zaklętej studni.

– Po wodę cię spuścimy – powiedział wędrowiec do Lenia.

– Jeśli trzeba, to spuszczajcie, ale pod warunkiem, że przy wiążecie mnie głową w dół. Chcę zobaczyć, co mnie tam czeka.

Wędrowiec zgodził się. Spuszczono Lenia w studnię, głową w dół. Patrzy Leń, a na dnie Dew siedzi. Na jednym kolanie trzyma żabkę, a na drugim – przepiękną peri* i ogląda je obie. Pozdrowił Leń grzecznie Dewa, a tai mu rzecze:

– Gdybyś mnie nie pozdrowił, rozerwałbym cię na pół i pożarł. Ale teraz powiedz, co jest lepsze – peri czy żabka?

– Mhm, jaki pożytek z peri? – odpowiada Leń. – Żaba lepsza, to pożyteczne stworzenie, owady zjada.

Podobała się ta odpowiedź Dewowi.

– Bierz więc wody, ile chcesz.

Zaczął Leń napełniać bukłaki i podawać w górę jeden za drugim. Kiedy napili się i ludzie, i zwierzęta, wyciągnęli wędrowcy Lenia ze studni, a Dew na pożegnanie wręczył mu jeszcze dwa wielkie granaty.

Wędrowcy bardzo się dziwili, że Leń tak cudownie się uratował. Do studni podjechała jeszcze jedna karawana, która zdążała w te strony, gdzie mieszkała carewna. Ludzie z tej karawany zebrali po dziesięć złotych monet i dali je Leniowi, ażeby i dla nich wyciągnął wody. Ten spełnił ich prośbę. Dew znów obdarował go dwoma granatami.

Odesłał Leń złoto i granaty żonie, a sam powędrował dalej.

Ucieszyła się bardzo carewna z tego złota, a i gościńca postanowiła skosztować. Przełamała granat, a w nim – kamienie drogocenne. Wszystkie granaty były wypełnione migocącymi kamieniami. Sprzedała carewna te kosztowności, kupiła za uzyskane pieniądze zwierzęta, ziemię, nasiona dyni, arbuzów, pszenicy i jęczmienia. Obsiała pole. Wynajęła czabanów**. Sprowadziła też budowniczych, którzy usunęli starą chatynkę i wybudowali w tym miejscu duży dom.

Wiele czasu minęło, a może i nie, i wróciła karawana. Powitała carewna swojego Lenia, przywiodła go do nowego domu, wykąpała, w drogie i piękne szaty przyodziała. A potem opowiedziała mu, co znalazła w granatach i jak rozporządziła tym bogactwem.

Pewnego dnia wystroiła się carewna, podmalowała i zaprosiła ojca w gości. Ten nie poznał swojej córki. A ona, goszcząc go, zapytała:

– Od kogo zależy pomyślność rodziny?

– To oczywiste, od mężczyzny – odpowiedział car, nie namyślając się.

Wtedy córka wyjawiła wszystko. Przypomniała, jak srodze ją ukarał, wydając za mąż za największego w carstwie Lenia. A potem opowiedziała o swoich pomysłach, cierpliwości i o obecnym powodzeniu.


* Peri – czarodziejska istota strzegąca ludzi przed złymi duchami.

** Czaban – pasterz owiec lub wołów.